czwartek, 17 września 2009

Choróbsko...

mnie złapało... Przynajmniej odpoczęłam od szkoły, ale i tak nie było miło, bo rozkichałam się w piątkowy wieczór, a na weekend pojechałam rodzinnie na Mazury (tam gdzie byłam w wakacje). Było bardzo superaśnie mimo nowego ekosystemu rodzącego się w moim nosie. W niedzielę moja mama miała urodziny. Niestety z przyczyn techniczno-przyczynowo-skutkowych spóźniłam się z prezentem i "wręczyłam" go dzisiaj. Jest problem ze zdjęciami i pokażę je później. Ogólnie powiem, że jest to świecznik z masy solnej i muszli. Ma nawet większą muszlę na wlanie olejka zapachowego. Więc mamie raczej się spodobał, a ja jestem z siebie 'dumna'.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz